czwartek, 16 września 2010
Modlitwa w kościele, życzeń nazbyt wiele
Jaka róża taki cierń
jaki korzeń taka pyta
Dobry Boże weź to zmień
niech nie męczy się kobita
co o syna los tragiczny
rozmodlona pada krzyżem
mimo to jej pysk komiczny
kiedy pytę sypią ryżem
w grymas krzywi się nieszczęścia
i radości czuć nie może
biada tej, co jej chłopięciu
przyszłość zwija w czarne zorze
Co za franca, niech pokarze
Bóg co wszak ejst sprawiedliwy
A za matką stwory wraże
Pokazują cuda, dziwy
Do świątyni, te cholery
Majtek nie wdziewają nawet
Zlot czarownic, i chimery
- tak swa miną to wyrazi
Pyta nazbyt należyta
By o jej kondycję pytać
Hodowana trzy dekady
Tak, że nikt jej nie dał rady
Okiem matki pilnowana
W majtki ciasne skrępowana
Tak dziewicza i nieznana
Że aż krwawi w dupie rana
Nie zaznała nic innego
Niźli gestu wręcz ręcznego
Z dumy pęka Pani Matka
Taka pyta, komu gratka
Kto dostąpić ma zaszczytu
By się hajtnąć z wielką pytą?
głos wilka - chochoła:
moja duma jakże wielka
że tak w cieniu majestatu
za kowalską rodzicielką
widnieć mogę, dzięki za to
Dobry Boże, uchroń syna
Porwać chce mi go gadzina
Wykorzystać, rozdziewiczyć
Na mnie tylko może liczyć!
głos Pana Młodego:
Przyznać muszę, to mnie wzrusza,
jak się z bólu wije dusza,
układ wysiadł mi trawienny
po poznaniu tej gehenny!
Pyta nie chce stanąć zgoła -
tak cierpienie do niej woła,
krew do pyty nie dopływa,
kiedy święta bój przegrywa,
jaja wewnątrz się schowały,
kiedy ran jej pięć ujrzały,
nic już tutaj nie pomoże -
weź do siebie świętą, Boże!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz